niedziela, 2 kwietnia 2023

Uniwersalna chata z bali

Pewnego dnia w korespondencji znalazłem dziwny list adresowany do mnie, a pisany przez niejakiego Hermana von Oppena Komtura Elbląskiego. Nie będę tu przytaczał całości epistołu bo to nie czas, ani nie miejsce, zresztą niewiele zrozumiałem z tego gotyckiego szwargotu. Napiszę jedynie po krótce, iż rzeczony Herman stanowczo odmawia ciągłego włóczenia swojego zadka po tej dziczy, gdzie tylko puszcze, lasy i inne bory poprzeplatane z rzadka jakimiś skałami i bagnami.

Co tu rabować? Pyta w liście Herman- Co palić? Kogo nawracać? Może borsuki albo niedźwiedzie?
Koniec końców stanęło na tym, że dopóki nie będzie jakiekolwiek, choćby takiej maleńkiej, wioski do spalenia to on Herman von Oppen i podlegli mu bracia oraz sarianci  na żadne rejzy nie ruszają.

Cóż było robić. Wszak Komtur to komtur, a nie byle kiep. Tu się nie dyskutuje. No chyba, że jak pan Jurand ze Spychowa, ale to podobno nie zawsze na zdrowie wychodzi. Nie chciałem więc ryzykować, ponadto chyba nie lubię nosić włosienicy. Pozostało mi jedynie spełnić życzenie Pana Hermana. Chwile pomyślałem, pokombinowałem i zabrałem się do pracy. Poniżej zamieszczam zdjęcie efektu końcowego z opisem procesu produkcyjnego:

chata

Jako głównego materiału postanowiłem użyć łodyg nawłoci. Roślina ta to mój cichy „patent” ponieważ świetnie nadaje się do zadań modelarskich. Jest łatwa w obróbce, a jej naturalna faktura na stole prezentuje się rewelacyjnie. Nie będę tu opisywał procesu pozyskania zdrewniałych łodyg, bo są one dosłownie na każdej łące. Najlepiej je zbierać od późnej jesieni do wiosny. Ja jeszcze na wszelki wypadek susze je chwile w piekarniku by pozbyć się wszystkich pasażerów na gapę. Potem łamię je na kawałki o odpowiedniej do magazynowania długości i przechowuje z innymi modelarskimi szpargałami, często przez resztę rodziny niesłusznie określanymi mianem śmieci.

nawłoć

nawłoć


Jeśli już jesteśmy przy śmieciach, to niepotrzebne puste pudełko po herbacie posłużyło mi jako baza dla mojej chaty.  Przyciąłem je lancetem do żądanej wielkości  i pomalowałem je czarną farbą by zredukować ewentualne przebijanie kolorów.  Po wyschnięciu było gotowe do dalszej pracy.

pudełko


pudełko

Teraz za pomocą kleju montażowego oklejałem je dociętymi wcześniej łodygami nawłoci.  Najpierw przykleiłem pionowe belki, oraz obramowanie drzwi. Następnie wypełniłem powstałe miejsca poziomymi balami.

oklejanie

Pozostało jeszcze dorobić drzwi. Do tego posłużyła mi cienka balsowa deseczka, którą dociąłem lancetem do żądanego kształtu. Moim ulubionym narzędziem – tępym rylcem odcisnąłem na niej fakturę udającą deski. Zawiasy wyciąłem z brystolu, a nity zrobiłem ze „stworzonych” do tego celu połamanych włóczni rohańskich, tnąc je na cienkie plasterki niczym hegemonowi zbójcerze. Całość pokleiłem klejem cyjanowodorowym.
drzwi

drzwi

Kolejnym etapem było wykonanie ścian bocznych. Najpierw z kawałków tekturowych pudełek zbudowałem podpory do których będę przyklejał bale. Zakończyłem je wcześniej by powstał otwór między strzechą a belkami. Potem całość wykleiłem  docinając nawłoć lancetem.

sciany

Po wyklejeniu ścian bocznych rozpocząłem pracę nad konstrukcją dachu. Więźba dachowa powstała z nawłociowych bali klejonych tym samym klejem montażowym. Dla wzmocnienia pospinałem całość szpilkami krawieckimi, które dobrze stabilizują cała konstrukcję. W tym momencie nadszedł czas na umieszczenie w środku konstrukcji listu upamiętniającego przebieg prac które do tej pory zostały wykonane. Zajęła się tym moja córeczka, która dzielnie od początku pomagała mi w wykonaniu tego projektu. 
więźba

Gdy klej wysechł i całość nabrała odpowiedniej wytrzymałości, rozpoczęło się pokrywanie dachu strzechą. Do tego celu użyłem ogrodniczego, prasowanego włókna kokosowego. Utwardziłem je mieszanką rozcieńczonego wikolu i przykleiłem klejem montażowym.

kokos


Pozostało malowanie. Nawłoć pokryłem najpierw lakierobejcą, a następnie stosując technikę suchego pędzla wyciągnąłem fakturę drewna. Strzechę cieniowałem zwykłymi akrylowymi farbami malarskimi.

Całość prezentuje się następująco:

gotowa

chata z boku

Korzystając z jednego bałaganu i z resztek materiałów, na szybko, w bliźniaczy sposób powstała półziemianka. 

półziemianka


Teraz dzielny Komtur powinien być zadowolony. Może równocześnie palić i nawracać, albo nawracać i palić. Może również palić i palić albo nawracać i nawracać. Ma kombinacji bez liku. Spieszę mu o tym donieść.

Tamtaradej.




1 komentarz: