Jak ważne podczas bitwy są machiny
wojenne przekonał się już na własnej skórze niejeden generał.
Przekonałem się i ja, choć z
początku podchodziłem do tematu dosyć niefrasobliwie. Nie, to nie
tak, że bez maszyn nie da się grać. Można! Można nawet wygrać,
ale machiny są świetnym dopełnieniem i ciekawą alternatywą.
Niestety często są ciężko osiągalne i co tu dużo pisać,
drogie. Pomyślałem o własnej konstrukcji katapulty mordorskiej do
gry: Middle-Earth.
No ale zanim zacznę przynudzać opisem konstrukcji sprawdźmy co to w ogóle są te machiny i jak z nich strzelać.
Artylerię przedprochową możemy podzielić, jak uczy
nas pan Włodzimierz Kwaśniewicz w „1000 słów o Broni
białej i uzbrojeniu ochronnym”, na dwie podstawowe kategorie:
neurobalistyczną- czyli taką która miota pocisk za pomocą energii
zgromadzonej w materiale sprężystym np. balista, katapulta, kusza
murowa i barobalistyczną -miotającą pociski z pomocą energii
potencjalnej zgromadzonej w podniesionym ciężarze np. trebuszet,
biffa.
Artyleria ta używana była od czasów starożytnych do
czasów dzisiejszych. Katapulty w I wojnie światowej wykorzystywane
były jako okopowe rozrzutniki min, natomiast zrobione z resorów
samochodowych machiny neurobalistyczne służyły w powstaniu
warszawskim do miotania pocisków zapalających i materiałów
wybuchowych.
Skupmy się jednak na katapulcie.
Katapulta wyrzuca pocisk za pomocą energii uwięzionej w
skręconych konopnych linach w których to osadzone jest ramie
miotające. Ważną konstrukcyjnie częścią katapulty jest
poprzeczka stopująca z poduszką amortyzującą zatrzymująca w
sposób nagły ruch ramienia miotającego uwalniając tym samym
pocisk.
Zaopatrzony w podstawowe wiadomości z zakresu inżynierii
wojskowej postanowiłem zabrać się do pracy.
Model który
zamierzałem zbudować oryginalnie wygląda tak:
Czy się podoba, czy nie, to rzecz gustu. Ja postanowiłem nanieść swoje poprawki, ale tak jak producent oryginału, z lekka zadrwić z graczy tworząc machinę będącą hybrydą neuro i baro balistycznej koncepcji budowy. Stworzyłem model który nie byłby w stanie miotnąć pocisku z odpowiednią siłą. Gdzie jest ten błąd? Zostawiam to co bardziej dociekliwym do analizy. Nadmienię tylko, iż będę wielce uradowany gdy ktoś go wreszcie wskaże.
Materiały jakie użyłem do budowy tego modelu to:
- kantówka z balsy o przekroju
prostokątnym
- patyczki drewniane o przekroju
kwadratowym
- długie i cienkie patyczki do mieszania
kawy/herbaty
- brystol
- drut florystyczny
- drut - tu kawałek rowerowej szprychy
- gips- jako kamienie
- jeden „makaron” z firanki
- łańcuszek od breloczka
- kordonek
- plastikowy pręcik (tu ułamana rzutka
rohańska)
- kleje: cyjanoakrylowy i wikol.
- dobre chęci i trochę samozaparcia
Z założenia moja katapulta miała być mobilna, więc pomyślałem o kołach. Te odlałem z żywicy uprzednio modelując je z wosku i sporządzając formę. Jeśli będzie zainteresowanie to opiszę ten proces w dedykowanym wpisie. Choć teraz szybciej robi się takie rzeczy za pomocą druku 3d.
Najpierw sporządziłem rysunek i ogólny plan mojego modelu. Następnie poodcinałem potrzebne długości kantówek i patyczków. Ładnie udało się to zrobić za pomocą nożyka do tapet. ( nacinamy z każdej strony i łamiemy) następnie połączyłem ze sobą docięte elementy za pomocą wikolu i pinów ze szpilek. Po wyschnięciu kleju dodałem „brystolowe” blachy na okucia, łańcuch zamocowany do haków dogiętych z drutu florystycznego i element spustowy również dogięty z drutu florystycznego. Pomiędzy ramiona miała zostać zamontowana równoważnia stanowiąca oś obrotu ramienia miotającego. W samym ramieniu wywierciłem otwór w 1/3 odległości od końca z obciążeniem. Platformy na których spoczywa ciężar i pociski wykonałem z poklejonych wikolem patyczków do herbaty. Teraz pozostało poskładać wszystkie elementy.
Najpierw nanizałem ramie na drut równoważni i zamocowałem go w uprzednio przygotowanych łożach w konstrukcji. Teraz dokleiłem poprzeczkę stopującą i koła. Miejsca połączeń obwinąłem kordonkiem i utrwaliłem cyjanoakrylem brudząc przy tym wszystko i wszystkich. Model był na ukończeniu ale nadal czegoś mu brakowało. Nity to była przysłowiowa wisienka na torcie. Długo nie potrafiłem znaleźć materiału by je wykonać. W końcu wpadła mi w ręce połamana rohańska rzutka, która pocięta lancetem okazała się strzałem w dziesiątkę. Do przymocowania tych pinów znów użyłem cyjanoakrylu. Pozostały tylko przeciwwaga i pociski i machina zbudowana. Te zrobiłem z gipsowych bryłek. Obciążenie obwinąłem sznurkiem z "makaronu” firankowego i na tym koniec. Katapulta gotowa.
A przepraszam jeszcze pominąłem ważny etap i użycie mojego ulubionego narzędzia, którego nazwa brzmi jak obelga: tępego rylca. Nim to odcisnąłem w balsie strukturę drewna.
Następnie malowanie i model już może strącać cherlawe gondorskie żołnierzyki w otchłań lub rozgniatać rohańską jazdę na smaczną i pożywną wysokobiałkową papkę dla naszych mordorskich hord. W pełnej krasie zaś katapulta prezentuje się tak:
Zacnie, mości Tegowoju
OdpowiedzUsuń